Dzisiaj tj. 11.05.17 r. byłyśmy w kinie na znanej bajce „Piękna i Bestia”. Tę nową ekranizację oceniam jako zjawiskową. Podana w niej opowieść, żywa przecież od lat i teraz opowiedziana na nowo, znów chwyta za serca i wyciska łezkę wzruszenia nawet u największych twardzieli. Sukcesu „Pięknej i Bestii” próżno doszukiwać się jednak w wymyślnych fabułach i realizatorskich sztuczkach – tym, co tutaj urzeka, jest zwyczajna, stara jak świat… historia miłosna.

Bella – normalna dziewczyna, piękna, dobra i romantyczna. Dziewczyna, której pech polega na tym, że mieszka gdzieś w maleńkim, francuskim miasteczku, pełnym ludzi o dość ciasnych horyzontach. Takich, którzy nie tylko nie tolerują inności, ale i najchętniej wszystkich by sobie podporządkowali. Jak bardzo więc drażnić ich musi Bella – odstająca od nich, kochająca się w książkach, chcąca dla siebie czegoś więcej niż tylko nudny żywot dziewuchy z prowincji. A do tego będąca przecież córką domorosłego wynalazcy, który wśród mieszkańców zdążył zapracować sobie na miano nieszkodliwego szaleńca.

W tejże Belli zakochuje się Gaston – typowy wojskowy, dzielny i odważny, niestety – szaleńczo już w kimś zakochany. I to zakochany najpewniej po wieki, bo w kochanku najwspanialszym z najwspanialszych, to jest… w sobie samym. Gaston ma przy tym prosty plan na życie – chce się ożenić z najpiękniejszą dziewczyną, jaką zna, zaś nieszczęście Belli polega na tym, że jest nią właśnie ona. Zaloty Gastona nie są jednak zbyt wyrafinowane – wprost artykułuje on swoje życzenia, czym obrzydza tę wizję Belli do granic możliwości i – jak nietrudno zgadnąć – pozostaje odosobniony w tej swojej wielkiej miłości.

Ukoronowaniem tej całej historii jest oczywiście Bestia – uwięziony w ciele potężnego monstrum książę, o którym za sprawą złowrogiego zaklęcia nikt nigdy nie słyszał – a jeśli słyszał, to rychło zapominał. Dni księcia i jego służby są przy tym policzone – jeśli nie znajdzie się ktoś, kogo z wzajemnością pokocha, nim ofiarowana mu róża straci ostatni z płatków, czaru nigdy już nie uda mu się zdjąć. A on, choć przystojny, wykształcony, oczytany i zamożny, pozostanie po wsze czasy na swym mrocznym, ukrytym wśród lesistych wzgórz zamku. I pewnie każde z nich żyłoby nadal swoim życiem, gdyby nie nieporadny ojciec Belli, jego wypłoszony przez wilki koń i niesprzyjająca wojażom pogoda. Wszystko to powoduje bowiem, że trafia on do lochów Bestii, z których Bella będzie go musiała wybawić. Jak? Oferując Bestii samą siebie w zamian…

Warto przypomnieć sobie tę historię. Począwszy od scenografii i charakteryzacji, przez obłędnie piękne kostiumy, aż po muzykę i efekty specjalne. Naprawdę, wyjątkowe jest to widowisko – z iście baśniową stylistyką. Polecam.